Babcie i dziadkowie nie są idealni. Mają swoje nawyki, swoje wady, swoje słabości. Jak wszyscy. Babcie i dziadkowie idealni być nie muszą, żeby w sercach wnuków zapisać się szeregiem niepowtarzalnych obrazów. I nigdy nie wiesz, który z tych zwykłych-niezwykłych momentów, które dzieją się każdego dnia, stanie się migawką do oprawienia w złotą ramkę i powieszenia na ścianie wspomnień. Na zawsze.
Babcia Stasia
Babcia Stasia miała czerwoną kamizelkę z wełny, która łaskotała w policzek, kiedy się do niej przytulało. I choć mieszkała pięć kilometrów dalej, przysyłała pocztowe kartki zapowiadające jej wizytę. I historie potrafiła opowiadać długie i wciągające, których słuchało się z zapartym tchem i na których dalszy ciąg czekało się do następnej wizyty.
A chociaż życia miała niełatwe i bagaż trudnych doświadczeń odbił się na jej zdrowiu, to przecież niemal zawsze była uśmiechnięta. I na drutach dziergała ciepłe, wełniane skarpety, na których super ślizgało się po kafelkach w kuchni.
Dziadek Hieronim
Dziadek Hieronim pachniał tytoniem i zza grubych okularów patrzył z błyskiem w oku. Jako piłkarski sędzia był podobno surowy, ale dla nas miał tylko uśmiechy. A kiedy go odwiedzaliśmy, ukradkiem wkładał nam do ręki wyciągnięte z kiszeni cukierki. Raczki i Iryski. Czy one w ogóle jeszcze istnieją?
I do rozmowy wtrącał te wszystkie zabawne słowa, które odziedziczył po poznańskich dziadkach i rodzicach, a które nas – małych wtedy – bawiły do łez.
Babcia Marysia
Babcia Marysia jeździła z nami na rowerowe wycieczki, pod stromą górkę wytrwale pedałowała na żółtym składaku, który najlepsze lata miał już za sobą. Na odpust plotła do kościoła długie wianki i zawsze pamiętała, żeby księdza proboszcza polać wodą w Lany Poniedziałek. To jej pierogi wciągaliśmy jak szaleni, kiedy zrobiliśmy konkurs na największego rodzinnego pasibrzucha. To w jej zamrażarce znalazła się w środku grudnia lodowa rolada, którą – po pożarciu – zastąpiliśmy podłużnym kształtem ulepionym ze śniegu.
To ona w końcu zapomniała o mnie – czterolatce wtedy – i zostawiła u koleżanki, do której zabrała mnie na ploteczki. Na szczęście wróciła.
Dziadek Antek
Dziadek Antek woził nas traktorem i pozwalał nurkować w przyczepie pełnej zboża. Tym samym traktorem ciągał nas na sankach. A po drodze dołączało do nas tyle dzieci, że radosny kulig stawał się hitem zimy. Do rosołu sypał tyle pieprzu, że robił się niemal szary. A potem wkręcał nas, że babcia do talerza wlała mu pomyje zamiast zupy.
Motor naprawił i zepsuty prąd w łazience, ścianę wymurował i świniaka oprawił. W gorące, letnie noce lubił spać na kanapie wystawionej do altanki obrośniętej winoroślą, a jego chrapanie niosło się daleko, daleko.
Przez pół nocy potrafił opowiadać historie, które w nas – dzieciakach leżących wtedy pokotem na materacach rozłożonych na podłodze jego pokoju – wywoływały dreszczyk. Nie do zapomnienia!
Babcie i dziadkowie
Wszystkie nasze babcie. Wszyscy nasi dziadkowie. Czy nam się to podoba, czy nie, ich wspomnienia idą za nami w świat. Oby były jak najpiękniejsze.
A Wy jak wspominacie Wasze babcie i dziadków?
Może Ci się spodobać:
____________________________________________
Spodobał Ci się ten wpis? Myślisz, że może kogoś zaciekawić albo komuś się przydać? Śmiało, polub go lub udostępnij, a wtedy inni też go zobaczą. W Pozytywnym Domu wszyscy goście są mile widziani!
A jeśli chcesz być na bieżąco z nowymi wpisami, polub Pozytywny Dom na Facebooku (KLIK), zajrzyj na Instagram (KLIK) albo zapisz się na Pozytywny Newsletter (KLIK)!
2 Responses
irena omegard
Pięknie opowiedziane.Cudowne wspomnienia.Mnie też cos przypominają.
Ewelina
Dziękuję 🙂